Wieczór wigilijny. Słychać głosy nadchodzące z pokoju, rodzina w komplecie..Ktoś chwali się podróża zaplanowaną na tegorocznego sylwestra, ktoś nasłuchuje...
Życie ostatnio jest ja ta podróż. Konkretnie nie liczy się cel, a sam przebieg podróży. Mijając nowe miejsca, pisząc pamiętnik, esemesy, z empetrójką zagrzebaną gdzieś w kieszeni. Czasem przejdzie ktoś zeby obejrzeć twój bilet...Każdy z nas jakiś bilet ma. Jednak najlaskawsze w sobie są powroty. Wracam. To takie inne, takie różne od tego przecież, że zawsze idę naprzód. Wracam do swoich czterech ścian, któreśmy malowali latem, patrzę na świat przez moje kwadratowe okno i oglądam zdjęcia w ramkach. Mój przebieg mojej podróży w moim małym świecie. Czy to już zawsze będzie tak wyglądać, że będę gdzieś podróżować?
Moim zdaniem warto w tej ,, podróży'' obrać sobie jeden cel i uparcie do niego dążyć. Jednak ostatnio gdy życie pędzi o wiele za szybko....często cel potrafi zniknąć z widoku....Warto znaleźć swoją przystań...
OdpowiedzUsuń