12/27/2011

Napawająca optymizmem myśl o nowości.

Mgła przysłania świat, widziany zza firan rzęs. Po szóstej czternaście, potem kawa, ciasto jeszcze świąteczne, deszcz i oddechy zaspanych ludzi w pociągu. Korytarz, jakaś książka i rzeczywistość. Powrót, mijające mnie przestrzenie, wreszcie Warszawa. Do kolejnej kawy lektura o tym, że człowiek podobny jest do drzewa. Że nie zważając na przeciwności losu, powinien piąć się w górę. Rozpościerać swe gałęzie i nie poddawać się. Nie stać w miejscu. Przyczyn poczucia "zgnilizny korzeni" można doszukiwać się w wielu aspektach, zdarzeniach z minionego roku (który chcąc nie chcąc nieświadomie nawet próbuje już podsumować... ). M. in. może brak odwagi? Tej, by spojrzeć sobie w oczy. By od nowa podjąć pewne trapiące decyzje. Dokonać zmiany na świeże i lepsze? Teraz w głowie pojawia się projekcja dotycząca nowej siebie. Warto to przemyśleć. Rozwinąć się. Wykorzystać nowe dni lepiej. Nie popadać w pychę. Dać z siebie więcej, by wyciągnąć więcej.
Mam nadzieję na więcej.
Na popludnie odkryty niedawno Twilite.

12/25/2011

Krótkowzroczność wrażliwościowa.

Światło czerwonych choinkowych lampek odbija się w krystalicznych oknach. Nie ma mrozu, nie ma śniegu, jest za to dom, wrzask pękającego drewna w kominkowym ogniu i dźwięk kaszlu obijający się echem o ściany mojego starego pokoju. Gadam z kimś na fejsbuku, czytam gazetę i myślę o tym, że ktoś znalazł czyjąś empetrójkę pozostawioną w klubokawiarni i nie oddał. Za to jak posłuchał to odmieniło mu się życie. Minuty stały się przemijające szybko, w rytm jak uderzenia w klawisze pianina, na którym wygrywa się jedną z piosenek. Dalej jego nowa playlista, nawet skladająca się z kilku utworów zabrzmiewa w umyśle, tworząc nowe plany na przyszłość. Zostawia czątkę swojego dawnego właściciela w organiźmie nowego siejąc jakby spokój i wyciszenie. Dobrze,że na świecie istnieją przypadki. Czasem poziom wrażliwości ulega zmiażdzeniu i gdyby nie przypadek, byłoby szaro i mgliście. Znaleziona empetrójka, przypadkowy film w kinie studyjnym, okryte na nowo stare perfumy matki, wyrwane z kontekstu słowa z piosenki....są jak te światła w mojej szybie. Zagnieżdzając się  przed siatkówką dają obraz niesamowitego ciepła. Dobrze mi też w domu.

12/24/2011

24.

Wieczór wigilijny. Słychać głosy nadchodzące z pokoju, rodzina w komplecie..Ktoś chwali się podróża zaplanowaną  na tegorocznego sylwestra, ktoś nasłuchuje...
Życie ostatnio jest ja ta podróż. Konkretnie nie liczy się cel, a sam przebieg podróży. Mijając nowe miejsca, pisząc pamiętnik, esemesy, z empetrójką zagrzebaną gdzieś w kieszeni. Czasem przejdzie ktoś zeby obejrzeć twój bilet...Każdy z nas jakiś bilet ma. Jednak najlaskawsze w sobie są powroty. Wracam. To takie inne, takie różne od tego przecież, że zawsze idę naprzód. Wracam do swoich czterech ścian, któreśmy malowali  latem, patrzę na świat przez moje kwadratowe okno i oglądam zdjęcia w ramkach. Mój przebieg mojej podróży w moim małym świecie. Czy to już zawsze będzie tak wyglądać, że będę gdzieś podróżować?

12/06/2011

#

Over the life time
hiding inside stories about
true self.
Through silence and scream,
stumble when the pencil emphasize my uncertainty.

I have everything,
but invariably I feel alone,
I have everything,
so why ...?

For all the moments
lacking,
I hate you.
And faith, a sense that you know me,
when it was not so.

12/04/2011

Zdjęcie

...Gdyby istniało zdjęcie z tamtych lat byłabym na nim zupełnie gdzie indziej, niż dotąd myślałam, że się znajduję.
Jak to jest, że na niektórych przypadkowo zrobionych zdjęciach wychodzimy poza kadr, stajemy za roześmianym obliczem tych, którzy razem z nami wtedy pozowali do obrazka. Właśnie- pozowali to dobre słowo. Czas na uporządkowanie swojej wypowiedzi. Myślę, że nadszedł czas na roztrzygnięcie się z wieloma sprawami, zamknięcie rozdziałów, które nie będą miały większego znaczenia dla naszej przyszłości. To jak z tym rokiem, który już mija. Tym starcem, który zostawia tylko niepotrzebny i srogi dla skóry na policzkach szron. Kiedy mróz jak dobre wspomnienia, które przychodzą niespodziewanie, szczypie w nos, sprawia, że łzawię, wyziębia we wnętrzu ciała, wiem jakbardzo chcę by ta tegoroczna "moja zima" była jak najłagodniejsza. Czy stopię najpotężniejsze sople?  To te, które nakrapiały zdarzenia ostatnich lat, kropla po kropli....sople w których możemy się przejrzeć razem i znów ujrzeć swoje oblicza... teraz jest właśnie ten czas, kiedy należy strącić sople, zbyt długie już jak widać i zagrażające naszemu życiu. Niech spadną i rozbiją się, tak się z nimi rozprawię.
Cyk-  i kolejne zdjęcie. Nowe, na pierwszym planie moja twarz, zamglone oczy, patrzące przed siebie....kroki stawiane ulicą pełną świateł lamp, ubranych drzew grudniowych i przejeżdżających taksówek.
I życzenia spisane na kartkę świąteczną wysłaną na kolejne lata do szuflady. Ze słowami "Ty wiesz."
Obraz, jakiego nie uchwyci żadne zdjęcie.