11/30/2011

przedurodzinowe vanitas

Noc od dnia ważniejsza
Choćby się zdawało
że właśnie jest inaczej
kolejne złudzenie
a przecież nocą można odłożyć swe ciało
posprawdzać czy Bóg jest
skoro jest milczenie i modlitwa

nawet gdy mówić nie sposób
noc ma uszy zamknięte i zdziwione
jak dwa orzeszki klonu
zrośnięte na zawsze
wszystkim po kolei stale przypomina
nocą człowiek człowieka z miłości poczyna
choć dzień krzykacz zagłusza
choć czas mknie jak zając
i noc od dnia jaśniejsza
pocałuj. Dobranoc


Jan Twardowski

11/27/2011

zbiór kretyńskich twarzy i zmyślonych przedmiotów


"Istnieją dwa typy pamięci wzrokowej: jeden polega na umiejętnym odtwarzaniu obrazu w laboratorium umysłu, z otwartymi oczami [...]; drugi typ pozwala natychmiast wywołać na ciemnym podbiciu zamkniętych powiek obiektywną, absolutnie optyczną replikę ukochanej twarzy, widemko w naturalnych kolorach..."
Nabokov
Wiatr. W ciemnozieleni świateł kolejowych odbija się odblask na twoich najkach... Jesienny mrzący lęk pada ci na nos, usta...czujesz go. Wchodzisz wyżej. Schody też odbijają lampy rampowe. Nie jest cicho...zagłuszasz świst nadjeżdzającego pociągu muzyką płynącą ze słuchawek. Informacja zaspanym niemieckim zapowiada osobowe, towarowe pchają się na tory jak goście, których nie zapraszaliśmy. Noc. Zielononiebieska noc. Spędzasz teraz własne chwile, na tym wiadukcie, wyżej nad torami, trzymając się barierki. Sam na sam...z tym Kimś, kto w tobie tkwi. 
To jest przewaga formy, to jest rozkład wewnętrzny, przelanie pucharu....krew i łzy. Zamykasz oczy...powieki wyświetlają seans. Empetrójka ledwie zipie...na skraju wyczerpania baterii. Playlista niekontrolowana podsunęła ci właśnie "Hide And Seek" Imogen Heap...absolut-acapella wbił się nieproszony do Twego umysłu. Zaczynamy projekcję mili państwo...albo miły panie...jesteś w końcu tak sam. Wisła, grafitowy sweter, zbyt rozwodniona kawa wczesnym rankiem przed uczelnią....powrot, próby zawarcia przyjaźni z tymi, których się bałeś na samym początku...pamiętasz? Rozmowy ze współlokatorem...wyprowadzka, egzamin, zdjęcie Paryża kupione w empiku, kalendarz na ścianie z kartą z kwietnia, niespełnione marzenie o zielonym kwiatku doniczkowym. Zimno. Mroźno. Wietrznie. "Zielone- to przejde...o nie-czerwone". Przebiegasz na czerwonym. Modlisz się. Uprawiasz seks... Żałujesz, że znów jesteś sam. Oceniasz siebie jako niedojrzałego. Jesz parówkę.....Cisza. Imogen przestała grać...Palec nieświadomie nasuwa się na przycisk "repeat". Okey- jest już bezpieczniej. Zamykasz znów oczy, osuwasz się....zanurzasz. 
Kontynujemy wyświetlanie slajdów z pańskiego życia, mój miły. Tramwaj - Jana Pawła, Nowolipie, Centralny...tamten fascynująca obraz idealnego ciała podczas kolejnych faz ludzkiego snu, na które patrzyłeś rano, stojąc nad swoim łózkiem. To, co przeżywasz jest tak bardzo Twoje. Burzy się krew. Obrazy jak w kalejdoskopie czasem wyraźnie kolorowe, innym razem w żółtym odcieniu i jakby zamglone. Nieudane, rozmazane. Świst 250 km na godzinę, tych dokładnie pod twoimi stopami budzi Cię z seansu. To jak Twoje zwężające się źrenice po wyjściu z sali kinowej, kiedy w tle nadal słyszysz muzykę z napisów końcowych. Krew zapulsowała. Nie odczuwasz już wiatru. Imogen osiąga swoje apogeum. Ty też je masz. Napiętę mięśnie, deszcz na twarzy....Sunąca maszyna pod stopami i pozór wolnośći. Po filmie, który zrujnował ci porządek myślowy w tym tygodniu. Potrzebujesz tego wykrystalizowania, ognia w lędźwiach.. oczyszczenia, rozkoszy rozpuszczenia, "samoprzebaczenia" grzechów wiecznych Amen. 
By znów zacząć biec.
 Hide and seek.....
#
28.11.2011. Dobranoc 



11/24/2011

25 #

Obudził mnie Tiersen. "La Valse des monstres" . Ten dzień był dość intensywny... Najpierw śniadanie z białego twarogu, potem metro Dworzec Gdański. Masa czwartkowych ludzi przedzierających się między bramkami, wiatr we włosach, gdy stamtąd wychodziłam...Praca, stres, zmęczenie, dym, głośny śmiech, empetrójka- stylizacja na normalność. Odpoczynek, znaleizony bilet, Tulli kupiona w Matrasie...tramwaj, znów ta empetrójka, Plac Grunwaldzki, Włościańska....i teraz leżę wreszcie we własnym łózku ze świadością, że jutro wstaję na 8:00. 
Niech przyśni mi się znów ta pauza życia, kiedy stoję z torebką przewieszoną przez ramię i z dłonią na klamce.
Od przebudzenia bardziej dojrzalsza, nie budząca współczucia.
Bez przylepionej miny dziecka, któremu brak dziecięcego wdzięku...."Bądź jak tarcza" - jak mawia moja znajoma. "I wykorzystaj 100% każdego dnia..."- napomina druga. 
A ja? Ja wciąż mam wybór.

11/20/2011

Jak mało...

Znów dotarł do mnie listopad. Wkradł się do czeluści organizmu, ochłodził mnie od środka i nie pomogło ani zapieranie się przed tą gorszą stroną aury jesiennej ani też wymuszone uśmiechy... Listopad- codziennie święto zmarłych. To paranoja jakaś. Nocne powietrze gęste i wilgotne. Oddycham i z ust ucieka mi para. Prawie jak papieros. Obiecuję sobie, że już nie będę palić. To lepsza już ta para...
Przygnębił mnie ostatnio fakt zasłyszany na uczelni, podczas wykładu ze współczesnych zjawisk literackich.
 Padły oskarżenia pod kątem przyszłych polonistów, że nie śledzą blogów, że na  tak płytkim poziomie dochodzi do zetknęcia się młodego człowieka z literaturą. Poniekąd pani dr miała rację. Kto w dobie internetu czyta pisma literackie? Interesuje nas przekaz łatwy w odbiorze, dostępny i tańszy. Odwracając jednak kota- skoro poruszamy się w jednej kolejce i w jednym kierunku- "kultywowania amatorszczyzny"...czym mam w takim wypadku zaniechać pisania i swojego bloga? Odebrałam tamten wykład jako osobistą sugestię, iż dokładam tylko do tej wielkiej "góry syfu", jaką jest internet...
Zostawmy to. Publikuję bo chcę wyrazić. Publikuję dla wąskiego grona 2-5 osób, które coś tam mojego- intymnego- czytają. Obok Miłosza i Szymborskiej... publikuję amatorszczyznę.

11/17/2011

Mit czwartku

Dlaczego się nie uśmiechasz? Mam zażalenia do Twojej postawy.
Chciałbym, abyś zakończyła swą ascezę, w której trwasz tak namiętnie. Cóż, że kiedyś coś ci tam nie wyszło. Twój każdy dzień jest szary, a ludzie, żyjący obok ciebie zasmucają cię każdym swoim słowem....gestem.
-Przejdź do rzeczy.
Dobrze więc- może przesadzam (stwierdzam, czytając swój ostatni post) z tą cała jesienną melancholią i marazmem spowodowanym klimatem. Dziś był czwartek i dziś było sentymentalnie. Kolor złoty i czerwony pasował do mojego rumieńca na policzku (bo przyszedł i w koncu mróz...) natomiast zapach zbutwiałego parku mieszał się z piżmowymi perfumami i aromatem kawy w małej kawiarnii niedaleko katedry w Kielcach. "Home, home sweet home"- jak powiadają.... Mały powrót do miejsca, skąd pochodzę odmienił mój nastrój. Nie potrzebuję dziś żadnego truchtu do upadłego na bieżni, ani sauny wyciskającej mi toksyny z umysłu.....Ciepły koc i zaparzona melisa spokojnie dają radę. Piszę, kot tuli mi się do kolan.... Dobrze mi tu.
Chyba niedojrzałym było obwieszanie się na blogu ze swoimi dołkami. Lepiej pokazywać te w policzkach- gdy się usmiechamy :-) Doszłam do takiego wniosku, czytając dziś Camusa w pociągu, podczas długiej podróży z Warszawy. W dobrym nastroju życzę wszystkim ciepłego wieczoru. Dobrej muzyki, ciekawej lektury, ispirującej rozmowy na komunikatorze, ekscytujących doznań podczas oglądania (jakiegokolwiek :)) filmu, smacznego knorra w kubku, głębszych refleksji....że warto czasem pomyśleć o sobie i dźwignąć się, gdy czujemy że ostatnio miewaliśmy się kiepsko. Ostatnio- dwa dni temu, rok, kilka miesięcy...nieważne. Dalej idąc śladami Camusa- "Aby wypełnić ludzkie serce, wystarczy walka prowadząca ku szczytom. Trzeba wyobrażać sobie Syzyfa szczęśliwym." i siebie też... 
Podnoszę swój kamień więc i idę od teraz. I Ty też chodź.
Na ten moment nie dopowiem już nic, co  mogłoby zburzyć harmonię  mojego i tak już chaotycznego posta dziś.
Pozostawię tutaj jedynie kilka słów od mojego czwartkowego mentora C.


Zbyt wielu ludzi wdrapuje się teraz na krzyż tylko po to, żeby ich można było widzieć z większej odległości, nawet jeśli w tym celu trzeba trochę podeptać Tego, który znajduje się na krzyżu od tak dawna.
albert camus





11/15/2011

O wyrzutach.

Jesień. Najgorsze właśnie jest najbardziej obecne. Najmocniej odczuwalne. Ta barokowa pogoda....i coś niezdefiniowanego sączy się z nieba. Napawa złym nastrojem. Właśnie teraz mam przebłyski nadziei, że stanie się coś niebywałego, co na chwile mogłoby odwrócić moj umysł od tego podłego obrazu Warszawy.
Gdy wychodzę z mieszkania, zimny prąd uderza mnie w twarz. Myślę sobie, że to dobry moment na otrząśnięcie się z resztek snu. Sny nie bywają jesienią lepsze. Właściwie w listopadzie próbują być  najstraszniejsze. Dzisiejszej nocy śniły mi się moje wyrzuty sumienia... to zabawne, że jednak istnieją :-).
 No właśnie- wyrzuty sumienia. Jako kobieta- mogłoby się wydawać- postać subtelna- mam świadomość swej coraz intensywniejszej rachityczności, kiedy teraźniejszość zaczyna ścierać się z tym, co istniało kiedyś....co stało się zadrą. Sprzed kilku dni...miesięcy....co powtarza się od pewnego okresu.
Chciałabym mieć psa. Chciałabym właśnie palić papierosa. Może skrócić włosy? Nowe buty? Chcę spotkać starego znajomego. Nowego mężczyzne. Wybrać się wreszcie nad Wisłę. Boję się ciemności po 17:00 jesienią. W autobusach śmierdzi. Tramwaj? Znów zapomniałam przepakować karty miejskiej do tej torebki. Kanar?
Wysiadam.
Wakacje raz raz!  Śnię wyrzuty. Dobranoc.

11/13/2011

klatka nr 15

   Lubię pić kawę przed wyjściem do pracy. Mam w kuchni jedno miejsce, gdzie kawa smakuje lepiej niż gdzie indziej. Dodatkowe minuty- bo nie zawsze czas pozwala- doprawiają ją o głębszy aromat... od dziś zakochani kojarzą mi się z zapachem kawy.
    Oparta o blat, ze wzrokiem wlepionym w podwórko osiedla i kubkiem kawy w dłoniach zauważyłam parę wchodzącą do klatki nr 15. Ona otwierała już drugie drzwi, prowadzące do wnętrza bloku, kiedy on pociągnął ją za rękę, przyparł do ściany i pocałował....Jej początkowa niedostępność, kobieca płochliwość stopniowo ulegały jego zachowaniu....wyrywająca się dłoń spokojnie opadała na jego ramię...
Zawstydzający fakt oglądania tej sceny podsycił aromat kawy. Zazdrość? Smutek? Nostalgiczny uśmiech na mojej twarzy i ta kawa...Później telefon od dawno niesłyszanej koleżanki z nowiną o tym, że się zaręczyła.
Skąd tyle miłości w listopadzie?
W drodze na uczelnię, w metrze- siedzący jak najbliżej siebie i wpatrzeni tylko w pary swoich oczu. W kącie kawiarni trzymający się za dłonie poprzez ocean stolika o wymiarach metr na metr. W kolejce w Tesco, on wącha jej szyję.... Zawsze się usmiechamy. Nostalgicznie spoglądamy z daleka lub ukrywamy błyskotliwe spojrzenia gdy jesteśmy blisko nich. Obrazy jak pojedyńcze ujęcia starego filmu...coraz więcej i więcej. Potem podróż do domu, cisza czterech ścian....
Zasypianie.
Poranek z kawą.

11/12/2011

o dystansie.

"...Dostrzega się bowiem jakąś nieprzyzwoitość w samym istnieniu ciała - nawet nie tyle w jego obnażeniu, co w ujawnieniu, że ciało się posiada, w przyznaniu się do cielesności. Gdyby to nie bolało, gdyby się od tego nie umierało, gdyby było to możliwem - czy otwieralibyśmy się przed najbliższymi również tak: rozcinając skórę, rozwierając zapraszająco żebra, rozpinając mięśnie, rozsznurowując tętnice, wystawiając na światło dzienne i wzrok kochanka wstydliwe zmarszczki i krągłości wątroby i jelit, nierówności kręgów, prostackie krzywizny miednicy, by na koniec nieśmiało odsłonić bijące, nagie serce? Byłaby to najwyższa i najtrudniejsza forma szczerości ciała..."
Jacek Dukaj, "Lód"
  Otwiera swe tajemnice przed tak wieloma osobami. Czy to wynika z braku poczucia własnej warotości? Czym w taki wypadku stają się owe "sekrety" jeśli tylu innych ludzi o nich wie? Dawno zasłyszane słowa "zachowaj pare tych spraw dla swego serduszka" teraz nabierają nowego sensu...wybrzmiewają w jej uszach głośniej i intensywniej dociarają do mózgu... Bo takie są czasy, bo nie skłaniają do głębszych refleksji, które przecież każa nam się w pewnej chwili zatrzymać....Wiele jest tłumaczeń dla jej przesadnej otwartości. Jaka jest naprawdę...nie wie nikt. Nawet ona sama- widziana tyloma różnymi parami oczu...
 A o ile bardziej pociągająca jest wizja oddychania swoim własnym powietrzem. O ile mocniej- nihilistycznie- wybrzmiewają słowa wypowiedziane raz...do siebie. Czasami dobrze pobyć samemu. Lekko się "uaspołecznić.." i wielce nieprawdą jest...że potrzebę izolacji należy postrzegać jako problem. Bo duch, który w nas siedzi czasami płata nam figle. Ufamy złym napisom otaczających nas reklam....Przyjaciołom przyjaciół naszych przyjaciół....plastikowym prostokątnym bóstwom na czterocyfrowy kod pin...ile razy nas zawiódł ten niepozorny duch? "Skomplikowany jest sam człowiek" -stwierdziła dziś, kiedy to wysiadła z tramwaju, którym zawsze jeździła do domu,a ten wywiozł ją w nieznaną ulicę....nikt nie wie czemu. 



11/11/2011

o tożsamości...

Kim jestem? Czy znam samego siebie? Człowiek pod wpływem emocji stawia sobie niejednokrotnie absurdalnie ciężkie pytania. W książkach Freuda próbuję odnaleźć definicję  na setki moich niesprecyzowanych złudzeń, dotyczących samego siebie. Nawet Freud nie wie?
Czasem brak nam odwagi, by myśli przeprogramować na tok działania. W tę powiedziałoby się najważniejszą płaszczyznę życia, gdzie powinniśmy decydować sami o sobie najczęsciej wstępuje marazm. A nie powinien.
Dobrze więc- zostawmy to.
Nie wiem jak jest z Twoim poczuciem własnej tożsamości, ale ja muszę przyznać, że podle się czuję, gubiąc niejednokrotnie własną. I właśnie ze swojego, a nikogo innego doświadczenia, jestem w stanie rzec, że ludziom tak łatwo przychodzi zgubić tożsamość. W imię lepszego statusu społecznego, chwilowej przyjemności czy chęci popisania się przed znajomymi. Później następuje wielki bum (to ten od sumienia) i tożsamość wychodzi z kokonu na wierzch. Jej nie da się ukryć, szczelnie zamknąć...ona w człowieku jest.  I wtedy należy usiąść i głośno wypowiedzieć prawdę o samym sobie. Że chwilowo odeszła nasza tożsamość. Pocieszającym jest fakt, iż można swój błąd naprawić...że zasze można tożsamość wziąćna swoje barki i ponieść jej ciężar...ciężar przeprogramowywania na nowy tok myślenia...tok działania. Z czasem zauważysz, że Twoją tożsamość możesz nawet polubić....działaj tylko zgodnie z samym sobą. Postaw sobie cel, wytycz sobie sam swoją granicę. By stać się wolnym...ograniczę się....


"You know its funny how freedom can make us feel contained"


http://www.youtube.com/watch?v=iEArlSRJ7U4