Znów dotarł do mnie listopad. Wkradł się do czeluści organizmu, ochłodził mnie od środka i nie pomogło ani zapieranie się przed tą gorszą stroną aury jesiennej ani też wymuszone uśmiechy... Listopad- codziennie święto zmarłych. To paranoja jakaś. Nocne powietrze gęste i wilgotne. Oddycham i z ust ucieka mi para. Prawie jak papieros. Obiecuję sobie, że już nie będę palić. To lepsza już ta para...
Przygnębił mnie ostatnio fakt zasłyszany na uczelni, podczas wykładu ze współczesnych zjawisk literackich.
Padły oskarżenia pod kątem przyszłych polonistów, że nie śledzą blogów, że na tak płytkim poziomie dochodzi do zetknęcia się młodego człowieka z literaturą. Poniekąd pani dr miała rację. Kto w dobie internetu czyta pisma literackie? Interesuje nas przekaz łatwy w odbiorze, dostępny i tańszy. Odwracając jednak kota- skoro poruszamy się w jednej kolejce i w jednym kierunku- "kultywowania amatorszczyzny"...czym mam w takim wypadku zaniechać pisania i swojego bloga? Odebrałam tamten wykład jako osobistą sugestię, iż dokładam tylko do tej wielkiej "góry syfu", jaką jest internet...
Zostawmy to. Publikuję bo chcę wyrazić. Publikuję dla wąskiego grona 2-5 osób, które coś tam mojego- intymnego- czytają. Obok Miłosza i Szymborskiej... publikuję amatorszczyznę.
"Listopad- codziennie święto zmarłych". Nie da się nie zgodzić. Jednak to kwestia podejścia do rzeczywistości. Śmierć jest tym w naturze co tworzy miejsce dla nowego stanu rzeczy. Osobiście lubię jesień. Wszystko zamiera, a świat jest pusty, natura oddaje ostatnie tchnienie i odchodzi na zasłużony odpoczynek. Fakt ludzie stukają się w czoło i patrzą jak na wariata. Jak przecież można cieszyć się z zimna, deszczu i wszechobecnej "śmierci". Tu właśnie docieramy do kwestii podejścia. Jeśli patrzymy na jesień jako okres śmierci, dopada nas melancholia. Jednak jeśli spojrzeć na to jako akt samozniszczenia w odrodzeniu, cóż nabiera to sensu i jesienny klimat nabiera nowego wyrazu, bardziej... ciepłego i radosnego. Internet to syf z tym też trzeba się zgodzić, albo chociaż przyznać część racji. Jednak jak mawiają "W każdej górze śmieci można znaleźć perłę", czy coś w tym guście. Sam nie czytam pism literackich (mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa). Więc wychodzi na to że jestem u dołu tej "drabiny". Jak i pewnie wiele innych osób. Jednakże czy można mówić że blogi są złem koniecznym, reprezentującym tą "gorszą stronę". Pod względem literackim, konstrukcją zdań, bogactwem słownictwa zapewne. Jednakże, każdy bloger umieszcza na blogu swoje myśli i poglądy, a to już może wywierać wpływ na osoby czytające taki blog. Czasem będzie to wpływ korzystny, czasem negatywny. Jednak czy tak nie jest też z książkami? Przy mnogości "szablonów" ludzkiej psychiki dwie osoby czytające tę samą książkę mogą dojść do różnych wniosków co inaczej ukształtuje ich przyszłe charaktery. Pod tym względem blogi stoją na równej płaszczyźnie z literaturą. Jednak, jest to zdanie osoby, która nie zagłębia się w tajniki tej dziedziny. Hm... myślę że skończę mój wywód. Bo nadawałby się równie dobrze na oddzielny post :) . Myślę również że będę odwiedzał Twój blog, od czasu do czasu umieszczę komentarz. Zależy co mnie zaintryguje. Jako że lubię dzielić się myślami, a nie zawsze jest ku temu sposobność by czynić to na odpowiednim do tego "poziomie".
OdpowiedzUsuńJako Licealny Humanista uważam że bolączką nie jest ,,syf'' którym odbiorcy są bombardowani codziennie. Obecne egzaminy na wszystkich poziomach nauki uczą tylko i trzymania się schematów. Na żadnym egzaminie z j. polskiego nie wymaga się od ucznia aby coś zinterpretował dalej niż prosi o to klucz- to jest chore. Swojego czasu odwiedzałem parę blogów które jednak poziomem przypominały pisma pokroju Bravo Girl- to faktycznie zaśmieca internet. Na Twoim blogu widać dużą chęć oderwania się od rzeczywistości i ucieczki w świat rozmyślań, dylematów i domysłów co bardzo stymulująco działa na czytelników. Liczę że nie przestaniesz pisać bloga gdyż nic tak nie rozwija inteligencji jak pisanie na nim ambitnych komentarzy.
OdpowiedzUsuń