12/27/2011

Napawająca optymizmem myśl o nowości.

Mgła przysłania świat, widziany zza firan rzęs. Po szóstej czternaście, potem kawa, ciasto jeszcze świąteczne, deszcz i oddechy zaspanych ludzi w pociągu. Korytarz, jakaś książka i rzeczywistość. Powrót, mijające mnie przestrzenie, wreszcie Warszawa. Do kolejnej kawy lektura o tym, że człowiek podobny jest do drzewa. Że nie zważając na przeciwności losu, powinien piąć się w górę. Rozpościerać swe gałęzie i nie poddawać się. Nie stać w miejscu. Przyczyn poczucia "zgnilizny korzeni" można doszukiwać się w wielu aspektach, zdarzeniach z minionego roku (który chcąc nie chcąc nieświadomie nawet próbuje już podsumować... ). M. in. może brak odwagi? Tej, by spojrzeć sobie w oczy. By od nowa podjąć pewne trapiące decyzje. Dokonać zmiany na świeże i lepsze? Teraz w głowie pojawia się projekcja dotycząca nowej siebie. Warto to przemyśleć. Rozwinąć się. Wykorzystać nowe dni lepiej. Nie popadać w pychę. Dać z siebie więcej, by wyciągnąć więcej.
Mam nadzieję na więcej.
Na popludnie odkryty niedawno Twilite.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz